Pierwszą książką w 2023 roku będzie powieść „Powiedziała, że nie żałuje” Tommiego Kinnunena, jednego z najważniejszych fińskich pisarzy współczesnych. Premiera książki zapowiedziana jest na 11 stycznia 2023 r. Już teraz prezentujemy Państwu przedpremierowy fragment książki w przekładzie Sebastiana Musielaka.
I
Pod wieczór kobiety wyszły na uliczki portu i jeszcze dalej, tam, gdzie wznoszące się z morza zbocze było zwieńczone stromymi skałami Narvikfjellet. Irene znalazła dobry punkt obserwacyjny, wdrapała się na wysoki głaz, z którego roztaczał się widok na port. Wszystkie kobiety wpatrywały się w ten sam niemiecki statek pasażerski i znikających w jego czeluściach żołnierzy. Irene zastanawiała się, po co w ogóle tutaj przyszła. Chciałaby pewnie jeszcze raz zobaczyć Klausa, może życzyć mu szczęśliwej podróży. Albo podziękować, choć sama nie była pewna za co.
Wiedziała, że wojna ma się ku końcowi, nawet jeżeli nie wolno było mówić o tym na głos. Całą Północ zniszczono, wycofujący się Niemcy spalili Laponię i Finnmark do gołej ziemi: wiatr jeszcze długo potem niósł do portu smrodliwy dym i sadzę znad zgliszcz. Żołnierze zostali przerzuceni tutaj, do portu nad Morzem Norweskim, skąd statki zabierały ich z powrotem do Niemiec, byli potrzebni do obrony Berlina zagrożonego ze wschodu i z zachodu. Przybyłe tu z armią kobiety, takie jak ona i wszystkie tutaj, wcześniej też zabierano, co prawda tylko po kilkadziesiąt na statek, ale dobre i to. Jednak z każdym kolejnym załadunkiem liczba przyjmowanych na pokład była coraz mniejsza, a na ostatnie statki podobno nie wpuszczono już żadnej.
Od morza dął przenikliwy wiatr. Kobiety stojące najbliżej brzegu krzyżowały ramiona na piersiach i ciaśniej otulały się płaszczami. Irene postawiła kołnierz swoich karakułów. Rozejrzała się. Na brzegu było pełno kobiet, ale panowała tam cisza.
Wiele kobiet patrzących teraz na port wcześniej usiłowało dostać się na statek. Niektóre płakały i krzyczały na kei, inne próbowały przemówić do rozumu oficerom sztabu albo kapitanom transportowców. Jak armia niemiecka poradzi sobie bez pielęgniarek, szefowych kantyn, kucharek i praczek? Jak to możliwe, że ta praca z dnia na dzień całkiem straciła wartość? Gdzie znajdą kogoś na ich miejsce, skąd wezmą nowe ręce do roboty?
Część kobiet z kolei przyznawała otwarcie, że boi się nadejścia oddziałów sowieckich, a nawet fińskich, odkąd Finowie wypowiedzieli Niemcom sojusz i oba narody znalazły się po przeciwnych stronach frontu. Co się stanie z pracującymi dla Niemców Finkami, kiedy wpadną w łapy Ruskich? Irene już przed Bożym Narodzeniem widziała kroniki filmowe o kobietach z Nemmersdorf zgwałconych i zamordowanych przez czerwonoarmistów. O takich rzeczach jednak głośno się nie mówiło.
No i był jeszcze jeden ważny powód, by zabrać się z Niemcami: część kobiet była w zaawansowanej ciąży. Czy to się godzi, żeby Kurtowie, Hansowie, Oliverowie i Fritzowie porzucali założone tu, na Północy, rodziny i uciekali na zawsze do dalekiej Rzeszy? Niektóre pary już od kilku ładnych lat planowały wspólną przyszłość, chłopcy zachodzili w głowę, co też matka powie na kandydatkę na synową z Taivalkoski, kiedy po wojnie pojadą razem do Köln.
Ciąża była dla sztabu przekonującym argumentem. Brzemiennym wyznaczano miejsca na statkach lub przewożono je do Oslo, gdzie miały czekać na dalszy transport, ponieważ nowa ojczyzna potrzebowała dzieci. Resztę kobiet odsyłano z kwitkiem. Próżno było się powoływać na ważność swojej pracy, próżno opisywać przywiązanie do swojego Niemca. „Miłość to wytwór chorego mózgu”, ucinał kapitan statku i rozkazywał marynarzom znieść lamentującą kobietę z powrotem na ląd.
Jednak większość z nich chęci wyjazdu do Rzeszy nie argumentowała miłością, bo do Norwegii nie przywiodły ich uczucia, lecz umiejętności zawodowe, na które Niemcy mieli zapotrzebowanie, ale te wyjaśnienia nie dały żadnej prawa wejścia na pokład. Do tego uprawniał jedynie rozpychający się w brzuchu matki nowy obywatel Rzeszy.
W kantynie Irene słyszała, że niektóre młodsze próbowały wtargnąć na pokład siłą. Wbiegały z płaczem na trap i czepiały się relingu, lamentując, że wróg się zbliża. Na tym etapie wojny płacz nie robił już jednak wrażenia na nikim; marynarze mieli po prostu więcej roboty ze znoszeniem kobiet z powrotem na keję. Podobno wrzucali je do basenu portowego, a nieliczne, którym udało się jakoś zadekować na statku, kończyły nawet za burtą. Irene nie wiedziała, czy można w te opowieści wierzyć. Komu by się chciało potwierdzać takie sensacje? Czasem myślała, że te okrutne pogłoski rozpuszcza się celowo. W końcu łatwiej rządzić kimś, kto się boi.
Jeszcze jakiś czas temu i ona wyobrażała sobie, że popłynie do Niemiec, mówili o tym od samego początku. Klaus poszedł na rozmowę do bezpośredniego przełożonego, żeby wybadać grunt, ale nie doczekał się żadnej odpowiedzi i więcej już nie próbował. Skoro na pokład nie weszły nawet te młode i brzemienne dziewczęta, to dlaczego mieliby zabrać ją? Poza tym Irene zupełnie nie wiedziała, co miałaby później w tych Niemczech robić. A tu, na Północy, wojna już niedługo się skończy. I trzeba będzie się zdecydować, co dalej, w którą stronę się udać. Tymczasem jednak nie robiła nic. Nie wiedziała jeszcze, dokąd stąd ruszy.
Żołnierze wchodzili po trapie na pokład i znikali w czeluściach statku. Kilku zostało przy relingu i część kobiet na brzegu wyciągała szyje, próbując dostrzec znajomą twarz. Większość kobiet jednak nie wypatrywała nikogo. Niemcy na statku śmiali się i posyłali im całusy. Ich liebe dich. Dla nich uniesione ręce kobiet były jedynie sentymentalnym gestem miłości, a nie rozpaczliwym wołaniem o zabranie na pokład, umożliwienie ucieczki z tego ślepego zaułka, do którego wpędziła je wojna. Żołnierze nie rozumieli strachu, który ściskał serca pozostających na lądzie. Oni nie musieli się bać, bo za nich zawsze ktoś odpowiada, a kobiety są na wojnie zdane na siebie, polują na nie wszyscy.
Irene nie chciało się już szukać twarzy Klausa w tłumie, z tej odległości zresztą i tak nie odróżniłaby jej od innych. Pewnie rozpoznałaby go po chodzie czy sposobie trzymania głowy, tylko co by jej z tego przyszło. On też by jej nie zobaczył, choćby nawet wpadło mu do głowy szukać jej wzrokiem na brzegu.
Kobiety tkwiły nieruchomo jak mewy na skałach, ruszali się tylko mężczyźni w dole. Miało się wrażenie, że czas się zatrzymał i wszystko, co istnieje, istnieje tylko tu, w tym porcie. Za wznoszącymi się za plecami kobiet nagimi górami zaczynała się dawna ojczyzna, o której losach żadna ze stojących nie potrafiła powiedzieć niczego pewnego, bo wiarygodnych źródeł informacji już nie było — już, a może nigdy. A jeżeli Sowieci zdążyli przejąć tam władzę i mieszkańcy ich rodzinnych wsi poszli pod ścianę. Świat poza tym norweskim portem jawił się im teraz wyłącznie jako szary chaos, o którym nie wiadomo nic oprócz tego, że budzi grozę.
Przełożył Sebastian Musielak
Powieść „Powiedziała, że nie żałuje” ukaże się 11 stycznia 2022 roku w Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich.