Czy masz już czytelnicze plany na majówkę? Sięgniesz po klasykę czy głośną nowość? Dla wszystkich niezdecydowanych oraz tych, którzy chcą poszerzyć swoją listę #mustread, przygotowaliśmy coś specjalnego. Zapytaliśmy nasze autorki i naszych autorów serii reporterskiej, o książki idealne na leniwe majówkowe popołudnia. Co polecają? Przekonajcie się sami!
Joanna Szyndler
W majówkę (którą w tym roku chyba przegapię) skończę czytać przetłumaczoną niedawno na język polski książkę Jesmyn Ward „Zbieranie kości”. Jakiś czas temu zachwycałam się realizmem magicznym w „Śpiewajcie, z prochów, śpiewajcie” i wyczekiwałam kolejnej powieści Ward. Aby osłodzić sobie siedzenie w domu, na pewno sięgnę do przewodnika dla odkrywców przyrody „Na dworze”, Wydawnictwo Dwie Siostry. Oficjalnie kupiłam go dla syna, a tak naprawdę chyba bardziej dla siebie. Książka jest mądra, inspirująca i pięknie ilustrowana. Być może wrócę też do powieści Singera. Ostatnio w jednej rozmowie wspominałam, że był to mój ukochany autor z czasów studenckich. Może więc czas znów na „Cienie nad rzeką Hudson”?
Stasia Budzisz
Przede wszystkim chciałabym polecić mało znaną rosyjską powieść z początku XX wieku – „Mały Bies” Fiodora Sołoguba. To powieść kontrowersyjna o negatywnych stronach człowieczeństwa, o złu w czystej postaci. Z powieści współczesnych fascynuje mnie pióro Nino Haratischwili, autorki niedawno wydanych „Kotki i generała” oraz „Ósmego życia” – to mądre i dobre powieści. A reportaż? Reportaż to Tochman „Jakbyś kamień jadła” i Jagielski „Wieże z kamienia”. W poezji nie czuję się kompetentna. Osobiście majówkę spędzę z „Buntowniczkami” Charlotte Gordon w tłumaczeniu Pauliny Surniak.
Dionisios Sturis
Kiedy, jak nie teraz, wracać do ulubionych lektur? W pewnym sensie świat się zatrzymał, przybyło nam czasu, nie trzeba gonić. Nowe może zaczekać, nie ucieknie. Dlatego znów czytam książki mojej ulubionej pisarki Alice Munro – „Księżyce Jowisza”, „Coś, o czym chciałam ci powiedzieć”, „Jawne tajemnice” i inne. Opowiadania Munro to moja bezpieczna przystań.
W ramach powtórki z lektur przeczytałem ostatnio także genialną biografię „Kapuściński non-fiction” Artura Domosławskiego oraz „Prowadź swój pług przez kości umarłych” Olgi Tokarczuk (Janina Duszejko to idealna bohaterka na te trudne czasy), a także „Olive Kitteridge” Elizabeth Strout i wydaną niedawno (świetną!) kontynuację pierwszego tomu „Olive powraca”. Z rzeczy nowych polecam znakomitą książkę Edwina Bendyka „W Polsce, czyli wszędzie”. Opowiada o tym, jak zbliżamy się do prawdziwego kryzysu, może nawet upadku, wobec którego miło będziemy wspominać czas pandemii. Bo może będzie dużo gorzej, niż jest. Poza tym czekam na kuriera z przesyłką z Polski – w pudle jest m.in: „Wierzyliśmy jak nikt” Rebekki Makkai, dwie książki Jacka Dukaja i „Bardzo zimna wiosna” – kryminał Katarzyny Tubylewicz.
Judyta Sierakowska
Ja teraz idę w to, czym żyję, a czego nie mogę robić – podróżowanie, odkrywanie nowych miejsc i ich historii. Czytajcie „Café Macondo. Reportaże z Kolumbii” Maćka Wesołowskiego czy „Szkielet białego słonia”, w którym Iza Klementowska przygląda się Mozambikowi – jednocześnie egzotycznemu azylowi i pułapce. „Po słowiczej podłodze” Lian Hearn to książka z wciągającą akcją w wyimaginowanym świecie, a jak oddaje zwyczaje, podziały i atmosferę feudalnej Japonii! „Piękno to bolesna rana” Eki Kurniawana to magiczna opowieść o brutalnym świecie, którego główną bohaterką jest… indonezyjska prostytutka.
Czas epidemii to czas zderzenia się z ułomnościami i ograniczeniami. Od ośmiu lat współpracuję ze Stowarzyszeniem Rodzin i Opiekunów Osób z Zespołem Downa „Bardziej Kochani”, z którym to wydaję książki chwytające za serce i dające siłę, którą czerpie się z inności. Jak choćby reportaże: „Pytania, których się nie zadaje. 12 reporterów. 12 ważnych odpowiedzi” czy „Lista obecności. Rozmowy z ojcami niepełnosprawnych dzieci” pod moją redakcją. Ojcowie – artyści, biznesmeni, naukowcy zupełnie w innych, trudnych rolach. To, w jaki sposób sobie radzą, jest i wsparciem, i porządną lekcją dla nas. Zwłaszcza teraz.
Nina Olszewska
Jeśli majówka, to podróże, a jeśli podróże, to tylko do Bułgarii na skrzydłach „Fizyki smutku”. Georgi Gospodinow wędruje między tym, co realne, a tym, co wyobrażone, między przeszłością a teraźniejszością, pewnością i przypuszczeniem. Jego opowieść nie ma początku ani końca, zlepiona jest z wielu bohaterów i wielu historii. Tytułowy smutek to raczej tęsknota za tym, co było lub co się nie wydarzyło.
Olga Wiechnik
Tak się złożyło, że od kilku miesięcy dawkuję sobie codziennie choć kilka z 1217 stron „Fantomu bólu. Reportaży wszystkich” Hanny Krall. I poza tym, że jest to pisanie doskonałe pod każdym względem, może to być także pewnego rodzaju szczepionka na „pozacovidowe” skutki pandemii. Uświadamia, a raczej przypomina, że najgorsze zło ludzie sami wyrządzają sobie nawzajem. Dziś, kiedy tak łatwo widzieć w innych potencjalne zagrożenie, kiedy jest nam do siebie coraz dalej, trzeba tym bardziej pielęgnować w sobie życzliwość. Bądźmy dla siebie nawzajem dobrzy. Bo tak łatwo przychodzi nam coś dokładnie odwrotnego.
Agata Romaniuk
Na majówkę polecam kilka pozycji klasyki, które odświeżyłam w ostatnich tygodniach, i dwie nowości. Po pierwsze wróciłam do „Wichrowych wzgórz” Emily Brontë, bo jest tam przestrzeń, przyroda, ponure wrzosowiska i wielka namiętność – wszystko to, czego trudno nam doświadczyć teraz w zamknięciu. Poza tym sięgnęłam po opowiadania Iwaszkiewisza i Henry’ego Jamesa, gdyż elegancja tej prozy przyniosła mi dużo spokoju. Z nowości: pochłonęłam „Wierzyliśmy jak nikt” Rebekki Makkai, wielką, epicką poruszającą powieść. I rzecz jak najbardziej współczesna na koniec, która niedługo ukaże się: „Przez” Zośki Papużanki, powieść o miłości i obsesji.